wtorek, 12 czerwca 2012

A tak mi jakoś dobrze. Psychicznie mi dobrze ale fizycznie nie bardzo:/ Pojadłam sobie ostatnio i podbródek ten drugi oczywiście coś urósł i tyłek też nie wspominając już o udach i wylewającym się brzuchu, aż boję się na wagę wejść. Dobrze że moja koleżanka Ania ciągnie mnie na rowerki stacjonarne:) dziś idę się zapisać. Jak już zacznę chodzić to chyba przerzucę się na same warzywa i owoce sezonowe. A jak już jesteśmy przy nadwadze to upiekłam wczoraj placek z jabłkami. Miał być z truskawkami ale nie mogłam dostać się na rynek, parking był tak zastawiony i zero miejsc w okolicy więc uciekłam i kupiłam w biedronie jabłka:)

placek smaczny ale przepisu nie podam bo jakoś zbyt jajeczny w smaku, dobry ale nie idealny więc nie nadaje się na rozsławienie.

Wieczorem pojechałam z mamą do innego miasta w sprawach zawodowych. Pierwszy raz wyruszyłam poza granice naszego miasta sama swoim autem. Stres trochę był ale dałam radę i dumna z siebie jestem, że wypuszczam się coraz dalej. Dałam mamie trochę ciasta a w zamian gdy już ją odwiozłam do domu dostałam gołąbki pychhhaaaa będą dziś na obiad:)

Zdjęcie placka bez kawałka który sama zjadłam....wiem sporo i stąd te boczki wrrrr. Inka ciasto zje ale dopiero jak wydłubie z niego jabłko. Oj dziwne to moje dziecię ostatnio jeżeli chodzi o jedzenie się zrobiło. Jabłko surowe uwielbia ale w cieście jest już bleee.

Dziś wstaliśmy wszyscy raniuteńko ja o 7.10 wyszykowałam się i obudziłam resztę familii. Odwieźliśmy Inkę do przedszkola,  przygotowaną na wycieczkę  czyli ubiór na cebulkę, czapka z daszkiem i nakremowana kremem z filtrem:) Pogoda brzydka, padał deszcz ale później się rozpogodziło. Sami pojechaliśmy do ZUSu załatwić sprawę a potem na ryneczek po sezonowe warzywka i owoce: pomidorki, ogórki, szczypiorek, koperek, ziemniaczki, rzodkiewkę, truskawki, brzoskwinie... Zamierzam dziś zrobić pierwsze w tym roku małosolne ogórki:) A jak już będą takie porządne ogórki w dobrej cenie to zabiorę się za hurtowe przygotowanie kiszonych. W zeszłym roku szybko zeszły, wyszły mi super ogórki. Teraz więcej chętnych na moje kiszonki więc z przyjemnością zrobię by móc obdarować bliskich:) Narazie nie mogę zrobić tych małosolnych bo wody nie ma:(




16 komentarzy:

  1. Ogóreczki małosolne, mmmm pychota:)
    Fajna zamiana ciasto za gołąbki:) Dobrze, że nie boisz sie jeździć i wypuszczasz się coraz dalej:)
    To Inka pewnie przeszczęśliwa z wycieczki wróci?:):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję że wróci szczęśliwa i sucha hehe mam nadzieję że deszcz jej nie dopadł

      Usuń
  2. Ogóreczki malosolne pycha:)))))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Za Twoim przykładem - biorę się za ogórki małosolne. Jakoś nie mogłam się za nie zabrać :)
    Ale pyszności na tym stole. Kocham młode warzywa, owoce sezonowe. Kapustka młoda często na stole, szczypior, koper, pomidorki, rzodkiewki - rewelacja! ;)
    No nie zapominając o truskawkach i czereśniach!
    Buziaki dla Inki - podróżniczki :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana rób ogóry :) to chwila rach ciach i gotowe a potem będziemy się delektować

      Usuń
  4. ej no przynajmniej masz szanse jezdzic po wiekszym miescie a nie po zadupiu u mnie w moim gminnym miasteczku nawet swiateł nie ma jedna obwodnica jedno rondo to jest dopiero praktyka haha :D nie pracuje wiec nie mam okazji czesto jezdzic do duzego miasta no bo po co? Jednak kiedy trzeba z dzieckiem do lekarza czy na wieksze zakupy to ja chwytam sie za kółko bo inaczej bała bym sie jezdzic ;) 13 lipca mój mąż bedzie leciał samolotem z UK do Polski do Goleniowa mamy jakies 200 km wiec skusze sie kierowac oczywiscie nie bede jechac sama wiec bede miec zmiennika grunt to praktyka haha :) a waga sama zleci jak sie wezmies za zajadanie ogórków :) buziaki kobitki:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to super to większa trasa niż moja ale na pewno dasz radę:) ja do Goleniowa mam blisko:) aj żebym ja tak szybko traciła na wadze jak przybieram:/

      Usuń
  5. E tam boczkami sie nie przejmuj ;-)
    Ogorki małosolne mialamokazje w tym oku juz jesc takie "swojskie".
    Ja mamto szczescie ze moj ojciec jest zapalonym ogrodnikiem i wszystko mamy swoje.
    Oczywiscieco do zjedzonych w tym roku ogorkow to nieod nas ;-)

    Jestem ciekawa jak tam Martyska po wycieczce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no już myślałam że masz jakąś ekstra wczesną odmianę ogórków:) my też mamy swoje warzywka ale narazie tylko groszek i rzodkiewkę reszta rośnie no i szczypiorek.
      Martyna zadowolona po wycieczce tylko buty mokre bo ja zdolna założyłam córce balerinki:/

      Usuń
  6. Mniam mniam ale tu pysznie !
    Pojadłoby się ogóreczków oj pojadło :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie prowadzę bloga niestety i nie mieszkam w Szczecinie tylko 460km dalej :p
    byliśmy akurat w odwiedzinach u mojej koleżanki w Szczecinie i akurat tak się złożyło, że były dni morza to po korzystaliśmy :)
    Ciacho wygląda apetycznie...

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas już chyba piąte małosolne były :) Mama uwielbia to robi na okrągło :)))

    A jak Martynka po wycieczce? Pewnie wniebowzięta :)))

    Buziaki :-***

    OdpowiedzUsuń
  9. Ogórki małosolne powiadasz? ja mam nawet taki super gliniany gar, który od rodzinki dostałam "na nowe mieszkanie" właśnie do ogórków. Zrobiłam raz i...klapa! skwaśniały i w ogóle nie nadawały się do jedzenia, a moi rodzice robią taaakie pyszne i sama nie wiem czemu moje (wg Ich przepisu) nie wyszły :( buu.
    Więcej nie robię, kupuję w warzywniaku gotowe. Nie mam sił na kolejną porażkę w walce z ogórkami ;)
    (www.swiat-wg-anuli.bloog.pl)

    OdpowiedzUsuń
  10. ogoreczki malosolnie mniam mniam :)

    OdpowiedzUsuń