poniedziałek, 18 czerwca 2012

Polska bez gola :/

Weekend za nami.  W sobotę wstaliśmy wcześnie. Ja szykowałam sałatkę na urodzinowego grilla teściowej, dzień wcześniej przyprawiłam smakowicie udka, Inkowy tata piekł placek z truskawkami również na urodziny teściowej. W sumie urodziny teściowej a każdy w nie był zaangażowany i coś robił. Szkoda że moje urodziny musiałam sama organizować nikt nie zaoferował pomocy :/ przez  to i koszt ogromny a tu ładnie się rozdzielił każdy coś tam zrobił. Teściowa też łączyła urodziny z teściem jej córki i wyszło w sumie tanio. Aż żałuję, że nie miałam z kim łączyć no i że nikt nie zaoferował swojej pomocy bo moją kieszeń to zabolało i chyba za rok tylko tortem będę częstować hehe albo osobną skarbonkę zrobię i już zacznę oszczędząć. W rozstawianiu stołów, szykowaniu naczyń itd. też pomagaliśmy, Inkowy tata siedział cały czas przy grillu calutką imprezę....
Posiedzieliśmy tam do wieczora. Oczywiście bez małej kłótni z teściową się nie obeszło. Wstałam na chwilę z krzesła i Martyna  mi je odsunęła więc upadłam na ziemię, wkurzyłam się i krzyknęłam na nią że tak się nie robi że mamę teraz pupa boli ( hehe) a teściowa zaraz się wtrąciła i zaczęła bronić małej a nie powinna tak robić bo to była sprawa między nami. Ja ją lekko skarciłam mówiąc, że źle zrobiła a ona ją usprawiedliwiała i Inka stała skołowana. Powiedziałam, że sobie poradzę i że adwokata nie potrzebuję to się prawie obraziła no ale ile można powtarzać że w takich sytuacjach babcia nie powinna się wtrącać i podważać w sumie moje racje, mój autorytet wrrr.

Po imprezie zabraliśmy sałatkę co została i poszliśmy do domu szykować się na mecz:)

Flaga w oknie, na półce flaga, sałatki na stole, ciastka, paluszki piwo w lodówce:)
Goście jeszcze donieśli ciasto i przekąski.

inkowe plakatówki się przydały i wszyscy goście byli kolejno malowani:)



















ale jestem urocza;)


Krzyczeliśmy, czarowaliśmy i niestety nic to nie pomogło. Polska przegrała no ale płakać nie będę. Mówi się trudno może kiedyś się uda?


Inka zrobiła sobie łóżko z poduszek obok kanapy ale i tak w drugiej połowie kazała się spać położyć. Wrzaski panów nie przeszkadzały jej w spaniu. Gdy przyszli wszyscy goście Inka spytała kiedy goście przyjdą. Okazało się że nasi znajomi są u nas tak często że inka ich za gości już nie uważa hehe.



Jak wam się podoba zabawa pokaż szafę dziecka??? nic szczególnego ale mam nadzieję że kilka osób dzięki tej zabawie zmobilizowałam do porządków hihi

piątek, 15 czerwca 2012

Wczoraj do szedł do nas konik interaktywny z allegro. Mi zabawka się spodobała ale Ince średnio. Niby powiedziała że kocha konika chwilę go pobadała a potem rzuciła w kąt i narzekała że jej nudno:/Inka od zawsze nie przepada za zabawą lalkami za takim udawaniem mamusiowania. Ona woli klocki samochody, budowanie garażu, zabawę w sklep, majsterkowanie. Ma to na pewno po babci:) Trochę mi się smutno zrobiło że tak małe zainteresowanie wykazała no ale jeszcze może przyjdzie na to pora.



Dzisiaj na 12 pojechałam do roboty. Potem kilka spraw również związanych z pracą. Następnie odebrałam Inkę z przedszkola i w między czasie zadzwonił Inkowy tata, że zamówił sobie żarełko czy też czegoś nie chcę, więc zamówiłam makaron fusili chili chicken pycha mój ulubiony  i  z Inką pojechałyśmy do tatusia do pracy. Tam wszamałyśmy pyszności i dalej na 16 pojechałyśmy do mojej koleżanki co ma 2 synków jeden 1,5 roku a drugi 3,5. Dzieciaki poszalały w ogrodzie a my poplotkowałyśmy jak to baby. Aj zapomniałam o najważniejszym:) Wstąpiłam dziś do ciuchbudki i wyszperałam pięknego, dużego kampera a w sumie auto do przewozu koni. To jedno z cacuszek, które od czasu do czasu się trafiają, taka perełka:) uwaga kosztowała mnie 7,5 zł razem z paskiem, który też wyszperałam. W domu autko umyłam podpicowałam i czekało na Inkę. Auto było strzałem w 10, bardziej jej przypadło do gustu niż duży konik. W tym aucie za to wozi małe koniki Pony.

Cudo z 7,5 zł ja to umiem robić zakupy ;)






Dzisiaj czeka mnie jeszcze przyprawianie mięsa dla teściowej bo robię lepszego kurczaka na jej imprezę imieninową która jest jutro na działce( jutro jeszcze będę robiła jej sałatkę) a potem już tylko wieczór z filmem: "Kobieta w czerni" i piwkiem w ręku:)

A wy jakie plany macie kobitki na dzisiejszy wieczór???

czwartek, 14 czerwca 2012

14 czerwca kolejna notka ! ha ! proszę mnie pogłaskać bo postępy robię:) Zamiast jednej w miesiącu jedna na dzień. Dziś odgruzowałam Inki pokój i nagromadzone wysuszone  pranie, pomyłam okna, odkurzyłam, trochę posiedziałam na fb. Tak zleciał czas do 14 :) koło 15 muszę odebrać Inkę z przedszkola i zawieźć ją do tatusia a sama lecę do pracy.

Inki łóżko przed i po sprzątaniu

przed i po:)
Nie jestem pedantyczna ale syfiarą też nie jestem. Lubię porządek ale bałagan też lubi mnie:/ Podobno posprzątanie sztuką nie jest zaś sztuką jest utrzymanie uzyskanego porządku. No ja niestety nie opanowałam jeszcze tego.  Choć mam wrażenie że teściowa ma mnie za pedantkę, ale ona ma inne pojęcie porządku. Jakiś czas temu posprzątałam na działce, myślałam że teściowa się ucieszy. Powycierałam kurze, pomyłam talerze, które były niedomyte, widelce z resztkami jedzenia i ogólnie ogarnełam chałupkę by po prostu dąło się wejść. Nawet nie odkurzałam. Od tego syfu i resztek jedzenia  zalęgły się myszy i było pełno kup które tez uprzątnęłam, i wymyłam miejsca gdzie te kupy były. Podsumowując zamiast dziękuję to dostałam ochrzan, w sumie to po moim sprzątaniu  teściowa krępowała się wejść do swojej altanki, nic nie mogła znaleźć( nic nie przekładałam podniosłam tylko rzeczy z podłogi co się walały) i w ogóle to tylko działka a nie dom że musi lśnić. Do lśnienia było tam daleko po prostu nie było masy ciuchów na fotelu ciuchy włożyłam do szafy i tam odgruzowałam by można było tam usiąść. No nie powiem wkur...łam się wtedy i dałam jej to do zrozumienia.Niestety moja teściowa z porządkiem raczej się nie lubi za to z bałaganem się uwielbia.


Dobra to pochwalę się jeszcze porządkiem w salonie bo kto wie jak długo się utrzyma

Ogóreczki dochodzą:) galaretka z truskawkami, bananami i budyniem się chłodzi a zupka ogórkowa po prostu z garnka wychodzi taka dobra mmm. Jeszcze wczoraj ciacho z truskawkami upieklam ale jakieś średnie wyszło.

Moje drogie wymyśliłam zabawę pt. Jak wyglądają szafy z ubraniami waszych dzieci? czy mają dużo ubrań czy mało a może w sam raz? Same decydują o tym w co się ubrać?

Nasza szafa wygląda tak: na górze bluzy, niżej bluzeczki i inne jakieś bolerka spódniczki, jeszcze niżej piżamki spodenki, spodnie, legginsy. Na samym dole pudelka jedno ze skarpetkami drugie z majteczkami. Moja córa nie ma pękającej w szwach szafy. Często też segreguje rzeczy eliminując te za małe i te których nie nosi. A jak wyglądają szafy waszych pociech????

Do zabawy zapraszam m. innymi : Tinkę, Serduszko, Kasię mamę Zosi, Pati mamę Miszki i inne chętne mamy :)

środa, 13 czerwca 2012

Trochę się boję :/

Dziś mam jakiś horrorowaty dzień a przynajmniej się tak zaczął. Wyszykowałam inkę do teatru, tatuś córę zawiózł i pojechał dalej do roboty. Ja zwlokłam się z łóżka i poszłam pod prysznic. Myję się myję i nagle coś  w drzwi walnęło myślę pewnie G wrócił na śniadanie i mnie tu zaczepia. Kąpie się dalej,  ogoliłam nogi i resztę włochaczy;), wychodzę wycieram się ręcznikiem i widzę w okienku od łazienki jak ktoś przechodzi obraz rozmazany widać tylko postać bo szyba ze szkła takiego mlecznego. Ubrałam się, turban na głowie zawinęłam i wychodzę. W mieszkaniu pusto lubego nie ma, śladu żeby był też nie ma. Złapałam za tel dzwonię gdzie jest a on że w robocie ja się śmieję, że przecież był przed chwilą w domu on zdziwiony mówi że nie, nawet przysięgał. No to kto do cholery był u nas w domu? A może co? może to jakiś duch hehe. Nie wiem, ktoś był na pewno ale nic nie zostało skradzione. Mam nauczkę żeby zamykać drzwi na klucz a ja zostawiłam otwarte, mógł ktoś wleźć i mnie tam zaciukać. Pomyślałam, że może to była moja teściowa, ona tak wchodzi bez pukania zawsze a gdy zobaczyła że nikogo nie ma a ktoś się kąpie to głupio jej się zrobiło że wlazła i wyszła.
Moja mama kiedyś miała ciut podobną sytuację i to u nas w domu. Pilnowała Inki my gdzieś tam balowaliśmy. Położyła Inkę spać włączyła sobie tv i ogląda. Nagle słyszy że ktoś drzwi otwiera a w przedpokoju stoi jakaś czarna postać i tylko białe ślepia widać. To był nasz sąsiad murzyn. Wlazł sobie tak po prostu do mieszkania wszedł do pokoju i pokazuje mamie na tv i coś bełkocze po angielsku moja mama nic nie rozumie ale pewnie za głośno mu było ( choć wcale głośno nie było) pyta się mamy czy ok mama w szoku powtarzała tylko ok ok ale przerażona była choć potem się śmiała jak sobie to przeżycie przypomniała. Dziś to na pewno murzyn nie był bo on zaginął policja go szukała.
Następna nieciekawa rzecz z dnia dzisiejszego: suszę sobie włosy zastanawiając się kto dziś był w moim domu i nagle trach bum trach suszarka w rękach mi wybuchła, jedna część suszarki odleciała był mały płomień, smród trochę się poparzyłam, przestraszyłam i po suszarce. Korki wywaliło i znów strachu się najadłam. W domu same niebezpieczeństwa na człowieka czyhają. Jest dopiero 12 co mnie jeszcze dziś czeka?

A jak wam się wczoraj mecz podobał: myślę że pozytywnie zaskoczył wszystkich wynik, choć niewiele brakowało do zwycięstwa. U nas kibice się zebrali było na 8 osób zamówiliśmy 3 pizze gigant i kibicowaliśmy aż Inka miała problem z zaśnięciem przez tych naszych kibiców co w emocjach trochę sobie pokrzyczeli.

część kibiców

a tu moje ulubione zdjęcie moja rodzina, słodki obrazek:)

wróżka inka:)
Moja mała wróżka wróciła z wycieczki bardzo zadowolona choć w mokrych butach bo trochę padało. Opowiadała o zwierzątkach że były strusie i kozy i konie, pawie i inne zwierzaki i  że był grill i jedli kiełbaskę i było bardzo fajnie. Dziś idą do teatru do naszej Pleciugi już nie mogła się doczekać  sama się rano obudziła jakby była budzikiem i od razu krzyczała mamo ja chce iść do przedszkola ubierz mnie elegancko bo idę do teatru:)


Wczoraj pojechałam z koleżanką zapisać się na rowerki i zaczynamy nasze treningi od poniedziałku :) mam nadzieję że podołam.

wtorek, 12 czerwca 2012

A tak mi jakoś dobrze. Psychicznie mi dobrze ale fizycznie nie bardzo:/ Pojadłam sobie ostatnio i podbródek ten drugi oczywiście coś urósł i tyłek też nie wspominając już o udach i wylewającym się brzuchu, aż boję się na wagę wejść. Dobrze że moja koleżanka Ania ciągnie mnie na rowerki stacjonarne:) dziś idę się zapisać. Jak już zacznę chodzić to chyba przerzucę się na same warzywa i owoce sezonowe. A jak już jesteśmy przy nadwadze to upiekłam wczoraj placek z jabłkami. Miał być z truskawkami ale nie mogłam dostać się na rynek, parking był tak zastawiony i zero miejsc w okolicy więc uciekłam i kupiłam w biedronie jabłka:)

placek smaczny ale przepisu nie podam bo jakoś zbyt jajeczny w smaku, dobry ale nie idealny więc nie nadaje się na rozsławienie.

Wieczorem pojechałam z mamą do innego miasta w sprawach zawodowych. Pierwszy raz wyruszyłam poza granice naszego miasta sama swoim autem. Stres trochę był ale dałam radę i dumna z siebie jestem, że wypuszczam się coraz dalej. Dałam mamie trochę ciasta a w zamian gdy już ją odwiozłam do domu dostałam gołąbki pychhhaaaa będą dziś na obiad:)

Zdjęcie placka bez kawałka który sama zjadłam....wiem sporo i stąd te boczki wrrrr. Inka ciasto zje ale dopiero jak wydłubie z niego jabłko. Oj dziwne to moje dziecię ostatnio jeżeli chodzi o jedzenie się zrobiło. Jabłko surowe uwielbia ale w cieście jest już bleee.

Dziś wstaliśmy wszyscy raniuteńko ja o 7.10 wyszykowałam się i obudziłam resztę familii. Odwieźliśmy Inkę do przedszkola,  przygotowaną na wycieczkę  czyli ubiór na cebulkę, czapka z daszkiem i nakremowana kremem z filtrem:) Pogoda brzydka, padał deszcz ale później się rozpogodziło. Sami pojechaliśmy do ZUSu załatwić sprawę a potem na ryneczek po sezonowe warzywka i owoce: pomidorki, ogórki, szczypiorek, koperek, ziemniaczki, rzodkiewkę, truskawki, brzoskwinie... Zamierzam dziś zrobić pierwsze w tym roku małosolne ogórki:) A jak już będą takie porządne ogórki w dobrej cenie to zabiorę się za hurtowe przygotowanie kiszonych. W zeszłym roku szybko zeszły, wyszły mi super ogórki. Teraz więcej chętnych na moje kiszonki więc z przyjemnością zrobię by móc obdarować bliskich:) Narazie nie mogę zrobić tych małosolnych bo wody nie ma:(




poniedziałek, 11 czerwca 2012

Jesteśmy po weekendzie:) W sobotę byliśmy u teściowej na obiedzie razem z całą rodziną ze strony teściowej. Po wielkim obżarstwie Inka razem z tatą i kuzynami pojechali na odbywające się w naszym mieście dni morza( wesołe miasteczko, występy różnych zespołów, budki z jedzeniem itd). A ja pojechałam po moją mamę i udałyśmy się razem na zakupy które sponsorowała:) Stwierdziła że ma trochę kasy do wydania i chce mi kupić kilka rzeczy mam się nie krępować tylko wybierać. Tak więc jak wyruszyłyśmy na podbój największego centrum handlowego tak łaziłyśmy od około 16.30 do 20.00
Nogi w d... nam właziły i wyobraźcie sobie że całej kasy nie wydałyśmy i umówione jesteśmy na przyszły tydzień na kolejne buszowanie. A mama kupiła mi dwie bluzki i takie legginsy na rower. Chce jeszcze stanik jeansy i jakies bluzki ale to w jakos na dniach się wybierzemy. Wydaje mi się że temu tak ciężko coś wybrać bo nie dość że wszystko drogie( człowiek chce wybrac jak najlepiej), wybór duży i takie zakupy męczące bardzo są. Odwiozłam mamę do domu na ostatnią chwilę  o 20.45 wpadłam do biedronki po kurczaka bo planowaliśmy grilla na niedzielę i chciałam go wcześniej przyprawić. Potem pojechałam na stację benzynową po lód bo inkowy tata z kolegą oglądali u nas mecz i drinkowali. Wpadam do domu a dziecko jeszcze nie śpi tylko lata po domu ze skrzydłami ( kupiłam jej w pepco strój wrózki) Położyłam małą którą była bardzo szczęśliwa bo fajnie spędziła czas z tatą i kuzynami:)
Tatuś na szczęście zrobił kilka fot telefonem:)



z kuzynem:)




No to jedziemy dalej......Faceci sobie oglądali mecz potem coś innego towarzyszyłam im sącząc piwo i tak sączyłam że okazało się że 3 wypiłam i nagle spać mi się zachciało naciągnęłam koc na siebie i zasnełam obok kibiców na kanapie:) Rano obudziłam się z bólem głowy i wiedziałam już że dzień nie będzie taki jak planowałam. Pojechaliśmy do castoramy po rollbordery ( nie wiem jak to się pisze) potem do domu po prowiant i na działkę( niestety bez aparatu) Mieliśmy coś nie coś porobić na działce a skończyło się na wielkim lenistwie i obżarstwie:)

 a to moja wróżka i jej ulubione zajęcie: grzebanie w lodówce:)



Kupiłam Ince na allegro kucyka pony interaktywnego. Czekamy na przesyłkę:) Tak bez okazji kupiłam. Bo największa radość z zarobionych pieniędzy to sprawianie radości tym najbliższym:)

Ma ktoś takiego? jakieś opinie? wydaje się być fajną zabawką:) jest w polskiej wersji językowej ogólnie konik choruje i trzeba go zbadać, wytrzeć mu nosek zmierzyć temperaturę.....

piątek, 8 czerwca 2012

hellołłł:) Witajcie. Szykujecie się na Euro??? jeszcze kilka godzin hehe. Jakoś nie przeżywam tego piłkowego szału. Zostaliśmy zaproszeni do znajomych na ten mecz i idziemy z Inką do tej dziewczyny naszego kolegi co ma taką chorobę że boi się  z domu wychodzić.  Wpisowe na mecz to piwo i chrupki:) hmmm ja chyba dziś będę kierowcą.

Inka już prawie zdrowa. Ponad tydzień siedzi już w domu. Obie mamy tego dość. Za dużo szaleć nie można bylo bo ucho chore więc głównie w domu siedziałyśmy i w sumie nuda była. Wczoraj jednak pojechaliśmy do Trzebieży na wycieczkę. Inka już zdrowa a tak przynajmniej wygląda i  się zachowuje:)


No to jazdaaa! ( dla tych co myślą że jest bez fotelika to powiem że ma poddupnik jak ja to mówię czyli samo siedzisko z fotelika:)  )





świetna tam była dróżka rowerowa i oczywiście plułam sobie w brodę że rowerku małej nie wzieliśmy :/ no cóż następnym razem

głupawka:)


hmm chciałam zrobić nam zdjęcie ale dziecko zabroniło i rękę nam tu wsadziło:)

no ale zaraz się dziecko poprawiło i zdjęcie rodzicom zrobiło:)

cyśka nam oczywiście musiała towarzyszyć i nowe znajomości nawiązywała piszcząc i jęcząc wokół wszystkich psów to jej sposób na podryw po prostu hałaśliwa z niej baba(cyśka to ta mniejsza bez ogona jakby ktoś nie wiedział) Nie pozwalała mi się nigdzie oddalić ani Ince za Panem też piszczała ona musi mieć nas w kupie wtedy jest spokojna:) Oj przywiązał się do nas ten bezpański piesek z TOZu:)


Było piwko z soczkiem z plastiku ( mmm uwielbiam) i frytki niedobre niestety i gorąca czekolada i soczek z hello kitty ;)




piwkowałam, inkowy tata pił gorącą czekoladę a Inka szalała na placu zabaw:)

moje ulubione zdjęcie z wczoraj:) ma coś w sobie ta parasolka jakoś mnie urzekła i dziecię w ruchu:)

może pozbieramy muszelki?:)




i najładniejszy bratek wśród bratków


Muszę się wam pochwalic i polecam też to wszystkim......Postanowiłam uszyć małej misia. Jestem w trakcie roboty, chęci są ogromne tylko z czasem gorzej. Mam już główkę i kadłubek:) Miś powstaje z moich starych spodni ciążowych i inki spodni od piżamy. Pochwalę się tylko kadłubkiem a opis całej pracy może w następnej notce mam nadzieję że wtedy już miś będzie na wykończeniu.

Inka misia uwielbia stwierdziła nawet że nie musi miec raczek i nóżek że piękny jest taki tylko z głową hehe

Inka towarzysząca mi i pomagająca przy powstawaniu misia:)


poniedziałek, 4 czerwca 2012

Witajcie poniedziałkowo. Humor już mam lepszy mogę nawet powiedzieć że świetny:) Z inkowym tatą się pogodziliśmy, wyjaśniliśmy kilka spraw i jest git. Czy wy wiecie że jesteśmy ze sobą 12 lat? niezły kawał czasu hmmm to prawie połowa mojego życia ! Tak szybko się nie pogodziliśmy ogólnie milczeliśmy 2 dni:) ale nie ważne nie chce się rozpisywać o tym co było złe przejdźmy do lepszego:)
W sobotę pojechałam do siostry mojego ukochanego umalować ją na ślub koleżanki. Zdziwiłam się że mnie wybrała na wizażystkę bo ja nikogo w zyciu nie umalowałam prócz siebie hehe ale widać mój makijaż jej się spodobał więc zabrałam malowidła i pojechaliśmy. Miałyśmy mało czasu nie było mowy o próbnym makijażu więc wszystko robiłam na czuja. Uznałam że za wiele jej nie potrzeba bo ma bardzo wyraziste oczy ziemne brwi ciemne włosy ona w ogóle się nie maluje na co dzień więc gdybym jej zafundowała karnawałowy makijaż to wyglądała by jak klaun:) dobrałam dobre cienie tusz do rzęs i wyglądała ładnie tak delikatnie:) podobno wszyscy makijaż zauważyli i miło komplementowali hehe. Później pojechaliśmy odebrać syna owej siostry z kina i zawieźliśmy go na wesele a potem wstąpiliśmy do kwiaciarni bo prócz życzeń telefonicznych na dzień matki się z mamą nie widziałam bo jej nie było więc zakupiłam piękny bukiet mieszanych kwiatów i jeden malutki bukiecik od Martynki dla babci w podziękowaniu za wycieczkę. Mama bardzo się ucieszyła.

W niedzielę mieliśmy jechać puszczać latawiec. W między czasie odezwał się nasz kolega i zaprosiliśmy go na wspólne puszczanie latawca bo on taki samotny nie ma nikogo z matką się nie dogaduje, dziewczyny nie ma ma tu tylko brata a brat ma swoje życię więc chłopaka zaadoptowaliśmy hehe. Wpierw udaliśmy się na pyszne zapiekanki a potem na leśną polanę. Tam chłopacy próbowali puszczać latawiec ale konstrukcja okazała się do bani i nie latał mimo licznych prób...aż się połamał. My z inką rysowałyśmy na piachu zrobiłyśmy wianek tzn. koronę i ganiałyśmy się z psem po lesie. Ogólnie fajnie było. W drodze powrotnej mijaliśmy festyn więc musieliśmy skorzystać:) Wszystkie atrakcje dla dzieci były za darmo zamki dmuchane,malowanie buzi, i inne różne atrakcje zabawy które nawet nie wiem jak sie nazywają. Niestety aparat mi padł więc fotek nie ma. Kupiłam ince balona z helem z konikami pony tak się ucieszyła że aż ją zatkało hehe.Potem zakupy w biedronce i gotowa pizza na kolacje z biedrony hmmm całkiem smaczna była. Po zakupach  musiałam jeszcze na 18 jechać w niedzielę do roboty ale warto skoro 2h mnie nie było a przywiozłam 900zł:) gdy wróciłam w domu był porządek a dziecko miało nowe miejsce do spania. Tata zrobił namiot z koca i krzesła i Inka stwierdziła że będzie tam spać i spała:)

dzień z latawcem:)
księżniczka w koronie
noc w namiocie




Dzisiaj inka do przedszkola jeszcze nie poszła bo mocno kaszlała i katar jeszcze paskudny. Więc organizowałyśmy czas w domu. Zabawa klockami w przedszkole, namiot w pokoju, picie herbatki na niby, rysowanie, malowanie farbami.... Skoczyłyśmy też na ryneczek i zakupiłam całą kobiałkę truskawek za 13zł:) i są pyszne słodziutkie choć małe i jakieś koślawe ale właśnie takie lubie najbardziej bo te kształtne i takie same są zazwyczaj niedobre i jakoś tam pewnie pędzone...
Wstąpiłyśmy też do PEPCO bo inka dostała od teściowej mojej 20zł na dzień dziecka więc zdecydowała że kupi sobie skakankę i i dwa breloczki jeden z księżniczką a drugi z minnie. Ja kupiłam ince dwie bluzeczki i kocyk na łóżko za 29,99zł a bluzeczki po 14,99zł:)


I wpadła dziś babcia z dziadkiem i inka dostałam czapeczkę z minnie co bardzo pasuje do jednej z bluzek

sezon truskawkowy ! pycha zrobiłam też galaretki z truskawkami i zostawiłam trochę do zjedzenia ze śmietaną i cukrem.A wasze dzieci jedzą truskawki? moja nie chce nic a nic:( a to przecież takie dobre


Szykujecie się jakoś na euro? ja tam zbytnio nie przeżywam ale inkowy tata ma już plan. Zapraszamy wszystkich na działkę i albo kombinujemy projektor albo bierzemy wielki tv i będzie grill piwo i mecze:)

piątek, 1 czerwca 2012

Zła na wszystko

Zacznę od początku. Wczoraj Inka nie poszła do przedszkola bo w nocy bardzo kaszlała. W ogóle od kilku dni jest jakas taka nijaka jakby ją coś rozkładało....ale myślałam że to jakiś mini wirus i przejdzie. Ponieważ dzień dziecka dzisiaj to wczoraj pojechałam razem z Inką w poszukiwaniu konika pony kolejnego. Dzień wcześniej byłam w pepco i wpadł mi w oko fajny konik ze skuterem kotkiem kaskiem za 29zł ale jakos nie kupiłam chciałam pooglądać inne. Wybrałam się z Inką do dużego sklepu a tam ceny dwa razy większe i mały wybór. Więc jazda do pepco a tam pustki żadnego konika no to jazda do drugiego pepco i tam ostatnie dwie sztuki więc złapałam konika i do kasy? inka szczęśliwa ale tych koników więcej trzeba i jakiś domek bo taka zabawa dwoma konikami to nuda:) Później zrobiłam pyszny obiadek nóżki z kurczaka pieczone młode ziemniaczki z koperkiem i surówka z rzodkiewki i szczypiorku ze śmietaną. Inka prawie nic nie zjadła nie miała apetytu. Trochę się wściekłam bo obiad był pycha a ona nic nie zjadła :/  Wieczorem Inkowy tata przyjechał z pracy i mieliśmy pojechać kupić środki na chwasty. W drodze bardzo mnie wkurzył. Poszło o głupotę a zrobiła się prawdziwa jadka  nie zrozumieliśmy się chyba nawzajem ale on trochę przesadził poczułam się jakby robił ze mnie idiotkę, nie miał szacunku miarka się przebrała i kazałam mu się zatrzymać. I wysiadłam w środku miasta zabierając Inkę ze sobą. Nawet nie próbował mnie zatrzymać chciał jedynie by Inka została. Poszłam jeszcze z małą na plac zabaw i wróciłam do domu autobusem jego nie było wrócił po 22 nie odzywając się i ja do niego tez się nie odzywam i nie zamierzam. Narazie żyjemy obok. Inka nie mogla zasnąć kaszlała w nocy budziła się i co chwilę do niej chodziłam i smarkała w chusteczkę. Narzekała że ucho ją boli nie wiedziałam co robić Inkowy tata udawał chyba że ma twardy sen bo nie wstal ani razu razem ze mną dopiero nad ranem. Próbowałam ince pomóc. Kiedyś wynalazłam sposób na ból ucha. Trzeba gruby plaster cebuli przyłożyć zawinięty w gazik do ucha i nałożyć czapkę, kiedyś to pomogło ale tym razem niestety nie. Spałam z Inką w łóżku a potem wracałam do siebie i tak kilka razy. Koło 6 rano jak juz nie miałam siły Inka płakała a ja się nie ruszałam to inkowy tata łaskawie do niej poszedł. Rano wysłałam go do lekarza ale i tak lekarka przyjmowała od 10 więc pojechałam później sama z Inką. Inka ma dużo wydzieliny w uchu i ucho spuchnięte prawdopodobnie skończy się to tak że bąbelek pęknie i woda się wyleje z ucha i będzie po krzyku leki kupiłam 60zł wydalam i nic tam nie ma na ucho. Nie wiem jak to będzie mam nadzieję że szybko mała przestanie się męczyć. Piszę trochę chaotycznie bo dziecko mi tu marudzi.


Do dupy dziś wszystko :(