poniedziałek, 30 stycznia 2012

I znowu kilka dni zleciało. W piątek hmmm a może w czwartek była u nas moja koleżanka Kasia z synkiem Natanielem.Wypiłyśmy kawę, pogadałyśmy (mówiłam już że poznałam ją przez internet?) w tym czasie dzieciaki roznosiły chałupę hehe.


 tornado w salonie

 tornado w inkowym pokoju
 zabawa pt."sprawdźmy czy to się przyklei do stołu "


Po jej wyjściu musiałam lecieć do pracy na 18 na chwilkę pokazać mieszkanko, potem małe zakupy i do domu. Weekend spędziłam w szkole zajęcia miałam w sobotę do 15 i w niedzielę podobnie.Wiem że pierwsze podejście do egzaminu ma być 21 kwietnia i do końca marca trzeba oddać pracę dyplomową do tego jeszcze ustny egzamin 20 pytań i już się bać zaczynam :(

W sobotę moja druga połowa chciała wyciągnąć mnie na jakaś imprezkę ze znajomymi ale mi się nie chciało bo wiedziałam że w niedziele rano trzeba wstać więc nie mogłabym się wyluzować i babcię trzeba prosić na ostatnią chwilę by z małą zostala a wiem że tego nie lubi. Odmówiłam wyjścia i zaproponowałam by skrzyknął sobie męską część naszej ekipy i by poszli sobie gdzieś sami.No i wrócił mi po 5 nad ranem do domu.Ale on grzeczny chłopiec i całkiem trzeźwy wrócił ale co się nasłuchałam o kolegach..... ogólnie byli wpierw u jednego kolegi wypili troszkę pograli w pokera potem wyruszyli do pierwszej imprezowni gdzie szybko odpadł jeden kolega ale najpierw stracił wiekszość kasy jaką mial przy sobie, ale on taki jest jak sie napije to udaje kogoś kim nie jest a mianowicie udaje gościa przy kasie.Tak więc szastął forsą na prawo i lewo przy barze a potem opadł z sił i w sumie zasnął w aucie w drodze na drugą imprezę, więc chlopaki odwieźli go do domu i mojej koleżance- jego żonie położyli go pod drzwi zadzwonili dzwonkiem i Gosia z miną"już nie żyjesz" wciągnęła męża do domu( podobno całą niedzielę oglądał wc od środka) drugi kolega w ogóle nie pamięta że byli też w drugim lokalu.....jeden był trzeźwy bo był kierowcą.Zatrzymała ich tez policja i dmuchał kierowca w balonik wypil wcześniej lecha bezalkoholowego i bał się że to wyjdzie hehe i ze strachu przyciął sobie palce wychodząc do policjantów ehhh mogłabym tak pisać dlużej o tych "dzieciach " ale już chyba wystarczy:)
W sobotę inkowy tata zabłysnął weekendowym talentem kulinarnym i zrobił pyszną zupę meksykańską( a przynajmniej tak ją nazwał)

Dziś nudny dzień w robocie mam zastój więc wypucowałam całe mieszkanie poszłam z psem na dłuższy spacer na obiad zbytnio się nie postarałam i zrobiłam frytki z jajkiem sadzonym i surówka coleslaw.Kupiłam wczoraj fajne foremki albo na ciastka albo jak ja użyłam dziś zobaczymy co jutro z tego wyjdzie na galaretkę

jak wyjdzie to wyłożę galaretkę na talerzyk i będzie fajny ludzik do zjedzenia a dla inkowego taty robię deser galaretkowo budyniowy:)





Dzisiaj po powrocie z przedszkola przerabialam inkowy strój na bal przebierańców któy będzie jutro.Był dziś pokaz przedpremierowy

uszy zrobiłam sama z innego stroju kotka co był za duży a kupiłam go za grosze w sh wycięłam kawałek materiału do tego kawałek kartonika plus zwykła opaska z pepco, ogonek zrobiłam z nogawki stroju za dużego kotka dzwoneczek też stamtąd a makijaż to zwykłe plakatowki bo niestety nie udało  mi się kupic kredek do malowania twarzy wtedy pewnie byłby lepszy make up ale ten też niezły jest:)




 
jutro karnawał w przedszkolu i na nim najpiękniejszy kotek na świecie:)

bye bye !

środa, 25 stycznia 2012

Z wczorajszego dnia pamiętam głównie pieczenie babeczek z inką. Na dzień dziadka i babci który odbył się dzisiaj musiałyśmy z inką upiec ponad 30 babeczek. Poszłam na łatwiznę i kupiłam sprawdzonego gotowca tzn babeczki z proszku dr oetker są pyszne polecam głównie te z kawałkami czekolady.



Dziś rano inkowy tata zawiózł inkę i babeczki do przedszkola i na 10 mieli tam się zjawić dziadkowie na występy i poczęstunek.W między czasie inkowy tata wpadł do domu bo zapomniał czapki dla inki i jak się okazało dzieci miały być ubrane na biało ( nikt tego wcześniej mi nie powiedział ani też nic nie było na tablicy ogloszeń napisane) a ja inkę ubrałam w sumie na fioletowo hehe.Więc tata ince dowiózł ciuch na zmianę.Po występach przedszkolanki zasugerowały żeby dziadkowie zabrali dzieci ponieważ w sumie nie ma kto się nimi dziś zająć( nie wiem czemu) i byłyby "porozrzucane po różnych grupach".Na szczęście moja teściowa na emeryturze więc zabrała inkę do siebie bo ja miałam robotę.Echhh klient mi dziś narobił nadzieji  a potem się rozmyślił jak ja tego nie znoszę wrrrr !!!! ale to taki zawód można się cieszyć dopiero jak ma się kasę w garści.

        W przedszkolu zajada się "naszą" babeczką z dziadkami ( moja mama i moj ojczym)


MNIAM !!!


no i po imprezie


 Odebrałam inkę od babci popędziłyśmy do biedrony na szybkie zakupy i do domu obiad majstrować.Kupiłam szynkę i zrobiłam pycha gulasz:) a na deser wspomnienie lata czyli koktajl z truskawek z maślanką-polecam !!! truskawki mrożone z biedronki cena 4,99 plus maślanka 1,99 mamy prawie 7zł a za to 6 dużych szklanek pysznego koktajlu w lodówce ( no zapomniałam o kilku łyżkach cukru)

pycha gulasz z cebulką i pieczarkami

wspomnienie lata mmm

Różyczka wspomniała o tym że na starym blogu byłam na etapie urządzania pokoju małej i niestety wstyd się przyznać ale nadal jestem.Produkty które wybrałam-wybieram są dość drogie kosztowne i małymi krokami tworzę idealny pokoik. W pokoju jest już komoda łóżko i własnej roboty szafa nie ma nadal malowideł na ścianie i nie ma dywanu brak mi też półek wiszących i masy dodatków ale teraz gdy już z długów się wygrzebaliśmy mogę wreszcie myśleć o przyjemnościach tak więc kolejne prowizje pójdą już na pokoik:)


ściany mają już właściwy kolor ale jest trochę zaciemny choć przy jasnych meblach nieźle to wygląda ogólnie ładniejszy niż na zdjęciu tu wydaje mi się jakiś żarówiasty.


Na zdjęciu widać inkę wybierającą książeczkę na dobranoc.Ince zawsze czytamy 1-2 bajki na dobranoc.Ostatnio stwierdziłam, żę mam dość kupowania książeczek bądź czytania kilka razy tej samej i zapisałam się do biblioteki jak tylko skończymy czytać te co wypożyczyłam, jedziemy z inką wybrać kolejne:)

a teraz spadam bo właśnie miałam tel od inkowego taty że zaraz będzie z kolegą i napijemy się piwka i kolejna gęba do obiadu hehe .....

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Dzień dziadka i babci za nami. W sobotę wylądowaliśmy na obiedzie u mojej teściowej inka miała dla babci pokaźny zestaw kosmetyków w ładnym pudełku, własnoręcznie zrobioną laurkę i zaproszenie na Dzień Babci do przedszkola.Babcia bardzo się ucieszyła i uraczyła nas i resztę swoich wnuków (siostra inkowego taty z dziećmi) ogromnym obiadem.W niedzielę wylądowaliśmy u mojej mamy i mego ojczyma tam nas ugościli jeszcze lepszym obiadem mmmm przepyszne polędwiczki wieprzowe w sosie śmietanowo grzybowym i mama zrobiła mini pączki to było straszne dla moich przecież ograniczeń w jedzeniu ale jakoś trzymałam w miarę fason by nie rzucić się na te pyszności.Moja mama dostała od inki kawowo-śmietankowy żel pod prysznic, kawową sól do kąpieli i czekoladki merci a dziadek dostał płyn do płukania ust listerine i książkę o grzybach oraz czekoladę.

Inka u babci-mojej teściowej ( niestety zdjęć u mojej mamy nie robiłam, zapomniałam aparatu)
-wręcza babci prezenty-
 -inka babcia ciocia i kuzyn-

-pomęczmy trochę babcię-


Posiedzieliśmy trochę a później pojechaliśmy na małe zakupy do biedronki a tam niespodzianka.Biedronka po mini remoncie a w sumie po przestawieniu regałów i kilku małych przeróbkach ogólnie na plus bo wydaje się teraz więcej miejsca i ładniej są wyeksponowane warzywa.Były tam niesamowite przeceny na cąłkiem fajne zabawki.Ince bardzo spodobał się żółw do wanny - przyczepia się go na przyssawki do kabiny prysznicowej przez kapelusz na głowie wlewa mu się wodę a to uruchamia kilka innych czynności np porusza wtedy oczami, serduszkiem ma też kwiatek do którego trzeba wlać mydełko i puszcza bańki (póki co coś nam nie wychodzi) i taka fajna spora zabawka za jedyne 20zł były też takie duże biedrony edukacyjne i inne pluszaki co wydaja dźwięki itd również za 20zł i dla chłopców fajne grająco świecące miecze za 10zł polecam naprawdę:)
-i z wody dziecko nie chce wyjść-

Ach zapomniałam o piątku....byliśmy u mojej koleżanki Kasi.Dawno się nie widziałyśmy bo na zmianę my i dzieci chorowałyśmy. W między czasie jej synkowie Nataniel 3 latek i Alanek roczniak mieli urodziny na które nie mogłyśmy przyjść z powodu choroby.Wcześniej zakupiłam chłopakom prezenty( kręgle, łuk i strzały, kubek kubusia puchatka i koszulke synek mamusi oraz troszkę słodkości) potem odebrałam inke z przedszkola i zajechałyśmy do ferajny. Dzieciaki hasały, świetnie się bawiły, Kasia zaprosiła nas na imprezę 11 lutego jej 30 urodziny tak więc trzeba to będzie opić:) bez dzieci oczywiście. Stała u nich jeszcze choinka ogromna do samego sufitu prawdziwa a wyglądała jak sztuczna był to przepiękny srebrny świerk, nie mam pojęcia jak jej mąż wcisnął ją do domu ale naprawdę wrażenie robi ogromne i nawet igiełka nie chce opaść.Dostali ją od znajomego co ma lasek:)

Dziś poniedziałek od rana zalatany. Wpierw musiałam się przygotować do poważnej umowy później leciałam na drugą później spółdzielnia itd. reszta poważnych zadań pośrednika hehe.Na ostatnią chwilę wpadłam do przedszkola po inkę dalej z inka na zakupy w domu raz dwa obiad-kotlety mielone z pysznym sosikiem, ziemniaczki surówka z pomidorka i cebulki zrobiłam też galaretkę na jutro ( będę musiała jeszcze dodać budyń na góre i będzie pycha deser).Wpadł inkowy tata zjadł obiad było to już po 18 a ja znów wypadłam pokazać mieszkanie. I powiem wam że mój zawód to ryzykowna robota.Moja mama kupiła mi gaz i nosze go przy sobie bo np. dzisiaj gdybym trafiła na zboczeńców to dosłownie podałam się im na tacy. Miałam pokazać mieszkania dwóm chłopakom o godzinie 19. Zadzwonili koło 18.40 że krążą w pobliżu i nie wiedzą gdzie jest podany wcześniej adres więc podjechałam tam gdzie stali i zabrałam ich moim samochodem pod mieszkanie.Stamtąd wchodzimy do windy ja i ich dwójka i jedziemy do mieszkania od którego mam klucze.Wchodzimy tam zapalamy światło zamykamy drzwi i jesteśmy tam sami i dla mnie to zawsze chwila grozy.Oczywiście to byli normalni ludzie ale mogłabym trafić na zboków którzy by zamkneli drzwi i cholera wie co by tam ze mną zrobili hmmm to się chyba nazywa ryzyko zawodowe ? :)


czwartek, 19 stycznia 2012

Dzień dobry. Witam się z wami ja osoba póki co wytrwała w swoich postanowieniach.Kilka dni zdrowego beztłuszczowego odżywiania za mną i czuję się wyśmienicie.Nie ważę się narazie zrobię to po 2 tygodniach. Staram się jak najwięcej ruszać wczoraj po małą do przedszkola poszłam na piechotę i tak spacer zaliczony, plac zabaw i lepsze samopoczucie.
Inka zaraz po wyjściu z przedszkola:)


Inka na ostatniej już huśtawce na placu zabaw.Mieliśmy fajny plac zabaw spotykało się na nim mnóstwo dzieci, kawał terenu.Plac zabaw był już zniszczony nawet niebezpieczny bo był drewniany i kilka desek przy domkach dla dzieci brakowało, śruby wystawały i zamiast zrobić nowe to chyba wszystko likwidują.Były dwie piaskownice została jedna z drugiej zrobili kwietnik ! Jest tam sporo wandali co przechodzę to coś nowego jest połamane........bidne maluchy nie mają się gdzie bawić, naszczęście trochę dalej od domu mamy plac z prawdziwego zdarzenia.
Inka na ostatniej "żywej" huśtawce co pozostała.

 i na karuzeli

Cieszycie się że widzicie inki dzióbka w całości? tak tez pozostanie:)
Byłam wczoraj w sklepie PEPCO i zakupiłam ince taki fajny dresik do przedszkola za 19.90:)
oraz 3 gąbeczki w kształcie zwierzątek jeżyk już z opakowania został wyjęty i poszedł się kąpać.

Na obiad dla rodizny zaserwowałam kotlety z piersi kurczaka, duszoną marchewkę i ziemniaki a dla siebie duszone warzywa z kurczakiem bez tłuszczu oczywiście

Wieczorem z Inką robiłyśmy zaproszenia na dzień babci i dziadka który odbędzie się w przedszkolu 25 stycznia o 10.00 i dzisiaj zamierzam je wysłać pocztą by dziadkowie mieli niespodziankę:)



Dzisiaj trochę się rozleniwiłam leżałam w łóżku do 11.30 i teraz mam mało czasu na to co zaplanowałam.Idziemy dziś z inką do jej kolegi Nataniela i Alana, dawno się nie widzieliśmy bo chorowaliśmy a chłopacy mieli urodziny więc muszę zmykać i zakupić jakieś drobiazgi.

Miłego dnia !

wtorek, 17 stycznia 2012

No to biegamy !

Witajcie.Zaczynam wreszcie spełniać swoje noworoczne postanowienia.Czyli dieta i ćwiczenia. O sukcesach mowy jeszcze być nie może bo to dopiero drugi dzień. Nie bawię sie już w diety cud kapuściane dukana itd. bo raz że są zbyt monotonne  a dwa przede wszystkim nie zdrowe a ja np. mam kamicę nerkową i dukan w ogóle w gre nie wchodzi.chociaż kiedyś próbowałam schudłam 5 kg ale potem w sumie spowrotem przytyłam 7kg.Teraz bardziej cos w stronę diety 1000kcal .Niskokaloryczne produkty i dieta bogata w witaminy i minerały itd.Wszystkiego po trochu by organizm zbytnio nie ucierpiał i przy tym ograniczam na maksa tłuszcze. Myślałam też nad ćwiczeniami bo moja kondycja jest do d... największą ochotę miałam na bieżnię ale w sumie czemu mam płacić za bieganie skoro las niedaleko.Tak więc już drugi dzień wsiadam w auto razem z psiakiem i jedziemy pobiegać.Żeby to bieganie też miało sens poczytałam trochę i zaczynam plan treningowy dla początkujących.

 Nasze zdjęcie z pobytu nad morzem w Sylwestra.Widać że dieta mi potrzebna hehe.Coś małe te zdjęcia hmmm nie dai się dodawać większych wie ktoś może?

A to cyśka nasz psiak mój kompan do biegania;)

Jak wykonywać plan treningowy dla początkujących?

Przede wszystkim musisz zorganizować swój czas tak, byś przez 4 dni w tygodniu mógł poświęcić 1 godzinę na bieganie.
Dni możesz dobrać dowolnie. My zdecydowaliśmy się na układ: wtorek – czwartek – sobota – niedziela. Jest on o tyle wygodny, że dwa dni treningowe wypadają w weekend.
Jeśli zaczynasz od początku, czyli tygodnia z 1 minutą ciągłego biegu, musisz być w stanie biec przez 1 minutę bez przerwy. Jeśli jeszcze nie jesteś w stanie biec tak długo- poświęć 1, 2 lub 3 tygodnie na szybkie marsze i podbiegi, by dojść do określonej formy. Z reguły nie powinno Ci to zająć dłużej niż 1 tydzień. By dojść do ciągłego biegu przez 1 minutę wystarczy czasem 1 tydzień. Nie musisz się spieszyć. Wystarczy, że przez minutę potrafisz truchtać po bieżni lub płaskim chodniku.
Plan zakłada, że w dni treningowe będziesz dostarczać organizmowi 30 minut ciągłego ruchu.

Jak odczytywać plan?

Załóżmy, że plan mówi o 1 minucie biegu i 5 minutach marszu w pięciu seriach (powtórzeniach). Znaczy to tyle, że po rozgrzewce zaczynasz biec przez 1 minutę, potem maszerujesz przez 5 minut i znowu biegniesz przez 1 minutę i maszerujesz 5 minut. I tak pięć razy- w sumie 30 minut.
Między powtórzeniami nie robisz żadnych przerw. Po marszu następuje kolejny bieg a po biegu- marsz, aż do czasu, gdy minie upragnione pół godziny. Po pół godzinie marszobiegu możesz poświęcić kolejne 10-15 minut na spacer (na przykład powrót z bieżni lub parku do domu).

Ten plan jest na pierwszy tydzień każdy kolejny zakłada więcej minut biegania mniej marszu.

Na początku ten plan wydawał mi się śmieszny.Minuta biegania? przecież to malutko.A szczerze wam powiem że ta minuta ciągłego biegu była dla mnie straszna, dostałam zadyszki serce waliło jak młot i miałam wrażenie że mięśnie łydek palą mi się żywym ogniem.Moja kondycja a w sumie to przekonałam się tylko że ja tej kondycji po prostu nie mam.
mój plan zakłada dietę do 15 maja czyli do moich urodzin mam nadzieję że będę wytrwała w biegach i zdrowym trybie odżywiania trzymajcie kciuki.

Obiecałam wam zdjęcia z Sylwestra i świąt.Będzie kilka z sylwka bo świąteczne na laptopie....
sylwestra spędziliśmy  w Pobierowie w fajnym ośrodku.Mieliśmy duży pokój z łazienką aneksem kuchennym i 3 łóżkami. w drugim budynku imprezowaliśmy.Mieliśmy tam świetlicę z kominkiem tv, zorganizowaliśmy muzykę.Każda z dziewczyn zrobiła coś do jedzenia faceci zorganizowali procenty i stoły się uginały:) Było nas w sumie 15osób. Inka była jedynym dzieckiem ale wcale jej się nie nudziło każdego zaczepiała i męczyła hehe a my mieliśmy trochę spokoju bo wszystkie ciocie i wujkowie poświęcali jej po kilka minut. Ten mały czort wchodził wszystkim do pokoju a ja jej potem szukałam a ona sobie poszła do "cioci".Niestety nasi znajomi dzieci jeszcze nie mają jedni z nich nie są gotowi innym to po prostu nie wychodzi.Starają się już kilka lat i nic a szkoda.....

MATKA ŚWINIA !

Niestety w sylwestra zachowałam się trochę jak świnia....Zbliżała się północ i wszyscy poszliśmy w kierunku plaży( budziliśmy Martynę bo zasnęła nie dotrwała do 24 ).W pobliżu plaży miałam się spotkać z moją przyjaciółką która wyjechała do Monachium na stałe i przypadkiem sylwka tez spędzała w tej samej miejscowości.Byłyśmy umówione że się odnajdziemy.Przed 24 zaczęli strzelać i Inka się wystraszyła zaczęła płakać i inkowy tata zawrócił w stronę ośrodka  a ja zostałam zamiast pójsć z nimi i to z rodziną wypić szampana to ja czekałam na koleżankę.Wiem wiem myślicie że straszna jestem.Miałam wtedy trochę w czubie i dla mnie to byl dzien jak co dzień chciałam tylko spotkać koleżankę której dawno nie widziałam i wiedziałam że to jedyna szansa na to i pomyślałam że przecież zaraz wróce co mojej rodziny.Była noc masa ludzi a ja chciałam tam zostać sama i czekać naszczęście nasz dobry kolega zobaczył że matka wariatka coś przesadza i postanowił mnie przypilnowacżeby mi się nic nie stało i czekał ze mną na koleżankę.wyściskałyśmy wykrzyczałyśmy się zrobiłyśmy zamieszanie na placu hehe bo tak dawno się nie widziałyśmy.Pogadałyśmy i wróciłam do ośrodka.Inka już spała a inkowy tata się na mnie obraził. Ja jak to ja nie umiem przepraszać zawsze mam dla siebie jakieś usprawiedliwienie i to słowo przepraszam nie przechodzi mi przez gardło. Dnia następnego rano cisza nie odzywamy się do siebie, w końcu emocje puszczają on mi powiedział kilka słów prawdy ja się broniłam ale rzeczywiście spojrzałam na to wszystko z jego strony i wiem że musiało mu być bardzo przykro ..... przytuliłam się do niego rozpłakałam i to było moje przepraszam ....wyrzuty sumienia jeszcze mam ale też cieszę się że spotkałam się z Monią......




Inka przeszczęśliwa zbiera muszelki na plaży.Pogoda była wręcz jesienna.Zero wiatru i  niezbyt zimno.

hehe inka tatuś i wujek ( nasz kumpel)

Nasza sylwestrowa świetlica, tv i mnóstwo bajek i kolorowanek dla dzieci więc inka miała co robić gdy starzy imprezowali:)
były i tańce

i shisha ( nie myślcie sobie to był tylko owocowe opary;)   )
ja ta w czerni.

Ekipa w komplecie:)


piątek, 13 stycznia 2012

Witam wieczornie

Miał dziś być kolejny post ze sporą liczbą zdjęć ale mój ukochany zabrał komputer stacjonarny na jakiś tam swój przegląd a w laptopie zdjęć nie mam więc DUPA;)
Dziś piątek 13 narazie nic złego się nie wydarzyło a u was? mam nadzieję że też bez wypadków.Odebrałam inkę z przedszkola po 15 a moje dziecko z czerwonym nosem i mówi że piecze boli i usta też takie czerwone i obolałe.Bidulka męczy się z wirusem od chyba już 2,5tyg my zresztą też.Najgorsze przeleżelśmy w łóżku i leczyliśmy się domowymi sposobami ale w końcu wybrałam się z Inką do lekarza i usłyszałam że mała sobie sama poradziła  i obejdzie się bez antybiotyków pozostał katar i kaszel  ale do przedszkola według pani dr chodzić może.Okropny jest ten okres zimowy-bez zimy.Trochę zaczynam podejrzewać że te wielkie koncerny farmaceutyczne wypuściły jakieś wirusy by się trochę dorobić hehe bo wszyscy w koło chorzy ! Dawno nie było tak żebyśmy wszyscy we 3 leżeli w łóżku mi padło na ucho plus katar i kaszel oczywiście, tate inkowego zaczeła mocno boleć głowa w jednym miejscu co nas przeraziło ale przeszło po kilku dniach.Już w sumie zdrowiejemy ale jeszcze ta paskudna wydzielina zalega tu i ówdzie.
Mam takie pytanie.... jak często czytacie dzieciom? my czytamy na dobranoc ince codziennie jedną a zazwyczaj dwie książeczki i często czytamy jej te same po kilka razy bo albo ona sobie tego życzy albo po prostu zasoby regałowe się kończą i trzeba czytać po raz kolejny daną książkę.Mogę polecić serię z Zuzią.Fajna prosta zrozumiała seria książeczek o Zuzi np w przedszkolu, u fryzjera, u dentysty itd....
Martynka też bardzo polubiła jedną książkę zakupiłam ją kiedyś na wyprzedaży chyba za 2zł była dołączona kiedyś do gazety rodzice książką o psie cliffordzie kojarzycie? taki duży czerwony psiak.Wczoraj spytała czy kupię jej jakąś inną z clifordem.Przeszperałam allegro i znalazłam jedną aukcję na której dokupiłam resztę książeczek z serii o clifordzie oj jak przyjdą to inka się ucieszy.

Jedną z tych książeczek mamy już tą pt. króliczek.Może znacie jakąś małą fankę clifforda to z chęcią prześlę w prezencie ten dublujący się egzemplarz.
Zakupiłam też ince kilka fajnych naszywek na ciuszki - w sumie głównie na spodnie.Lubię naszywki fajnie wzbogacają ubrania i na allegro naprawdę można znaleźć wiele fajnych motywów np.
Troszkę więcej ich zakupiłam bo kosztują po ok 2zł więc za jedną przesyłką będą miała kilka fajnych naszywek.Jutro idę do szkoły.... tak studiuję tzn. robię obecnie podyplomówkę  kierunek pośrednictwo w obrocie nieruchomościami chcę zdobyć licencję  i będę wtedy mogła odpowiadać sama za siebie a nie mama będzie za mnie odpowiadać. W pracy jest dobrze cóż mogę powiedzieć może to zabrzmi nieskromnie ale jestem z siebie dumna:) Czy mówiłam wam że kupiłam samochód? i to za własne pieniążki peugeota 206 hmmm nie mam żadnego zdjęcia ale jak pstryknę to się pochwalę.
Wiem czym chciałam się z wami jeszcze podzielić moje kupki smakowe krzyczą że chcą się z waszymi kupkami podzielić pewnym niesamowitym smakiem hehe.Niedawno wynalazłam przepis na przepyszny makaron  już go wam podaję !

Canneloni z mięsem i pieczarkami
(nie mam zdjęcia niestety wiem że zdjęcia sprawiają że bardziej chce nam się coś upiec-ugotować ale kurcze nie mam )
Podpowiem tylko że ja zamiast tego makaronu canneloni dałam nie wiem jak sie to fachowo nazywa ale te małe rurki i wcześniej je ugotowałm bo nie daję surowego makaronu bo boję się że będzie za twardy więc wcześniej gotuję no i nie dałam cebuli ale to dlatego że mój luby ma po niej zgagę;)

Proporcje na 4-6 osób
1 op.cannelloni (250g), 50 dag mielonego mięsa - najlepiej mieszanego (wołowo-wieprzowego), 30 dag pieczarek, 1 mała cebulka, 2 ząbki czosnku, mały słoiczek koncentratu pomidorowego, 100 ml słodkiej śmietany, 2 puszki pomidorów w kawałkach, zioła prowansalskie, sól, pieprz, nieco oleju, dowolna ilość żółtego sera- ja dałam ze 20-25 dag.

Cebulę pokroić w kostkę, zeszklić na oleju, dodać pieczarki pokrojone w plasterki, dusić na dużym ogniu ze 2 min., dodać mielone mięso. Całość przesmażyć z 15 min. Dodać do smaku sól, pieprz, przeciśnięty przez praskę czosnek, łyżeczkę ziół prowansalskich, pół słoiczka koncentratu. Wszystko wymieszać, Poddusić jeszcze chwilę. Wyłączyć i przestudzić. Nadziać makaron.

Naczynie żaroodporne wysmarować masłem. Na dno wyłożyć zawartość 1 puszki pomidorów. Na to ułożyć połowę nadzianych rurek cannelloni.
Śmietanę wymieszać z drugą częścią koncentratu pomidorowego + 50 ml wody, dodać sól, łyżeczkę ziół prowansalskich. Połowę wylać na makaron. Nałożyć warstwę sera - albo starty albo w plastrach.
Ułożyć następną warstwę makaronu, polać resztą śmietany, oraz wyłożyć zawartość drugiej puszki pomidorów. Na wierzch wyłożyć ser. Kto lubi może posypać go ziołami prowansalskimi.

Zapiekać pod przykryciem 35 min. w temp. 180 st.C. Odkryć i zapiekać jeszcze kilka minut, żeby wierzch się zarumienił.

Życzę smacznego!
Kolejna notka będzie świąteczno sylwestrowa czyli zdjęciaaaa;)

czwartek, 12 stycznia 2012

Przedszkole

Chcialabym skrócić wam okres ostatnich kilku miesięcy w kilku słowach ale wiem że się kurcze nie da.Napiszę kilka postów o różnych ważnych dla nas wydarzeniach byście oczywiście byli nadal na bieżąco :) Najważniejsze co się chyba wydarzyło w zeszłym roku we wrześniu to bylo pójście "inki"(trochę zmienione imię mojej córy) do przedszkola.Był to dla nas ogromny stres po tym jak mała miała wcześniej epizod w żłobku który bardzo przeżyła itd.( pisałam już o tym).
chęć na pójście do przedszkola inka miała wcześniej bardzo ją na to przygotowywaliśmy opowiadaliśmy jak będzie fajnie,że będzie dużo dzieci były bajki i książeczki na temat przedszkola jednym słowem robiliśmy taką reklamę przedszkola że hej.I udało się pierwszy dzień Martynkę prowadziłam do przedszkola sama bo inkowy tata wyjechał na kilka dni.Zostawił mi samochód ale to duże auto( tak wtedy uważałam i bałam się nim jeździć) i wolałam chodzić na piechotę.Inka w drodze do przedszkola byla nastawiona pozytywnie nie mogła się doczekać.Zobaczyła fajną szatnię rozebrała się i idziemy na salę.Otwieramy drzwi a tam jeden wielki ryk, wszystkie dzieci płaczą nagle uśmiech ince z buzi znika pojawia się podkowa i biegnie w moją stronę z krzykiem mamo !!!!
Zachowałam zimną krew i po prostu z uśmiechem pomachałam jej i szybko zamknęłam drzwi.Gdy po nią przyszłam nie płakała mówiła co robiła i że fajnie było ale oczywiście dnia następnego nie chciała iść do przedszkola.Bałam się że mi się zbuntuje i będą musiała ją nieść to kawałek drogi a ja uparcie nie chciałam -bałam się jechać autem.Inka szła do przedszkola ale smutna nie chciała iść probowałam ją po drodze przekupić trochę działało ale na krótko.chyba z dwa tyg. trwał okres jej adaptacji w przedszkolu a może dłużej, nie chciała się bawić z dziećmi Pani przedszkolanka powiedziała że ince najtrudniej się zaklimatyzować i to mnie podłamało pomyślałam że znów powtórka z rozrywki jak w żłobku.Ale Panie tam były cudowne pocieszyly mnie że będzie dobrze i tak też było....
Dzisiaj inka chodzi z uśmiechem na twarzy do przedszkola mówi że w domu jest nuda a w przedszkolu fajnie.Na pasowaniu na przedszkolaka grała nawet jedną z głównych ról tzn. dzieci stały w kółku a inka i jeszcze 3 innych dzieci stały w środku kółka i grały na instrumentach-inka na bębenku dla mnie to było coś wielkiego duma mnie rozpierała i łza w oku się zakręciła:)Panie w przedszkolu do którego inka chodzi są tam naprawdę z powołania widać że kochają dzieci, dzieci są tam szczęśliwe i świetnie się bawią a ja jestem szczęśliwa.Inka chodzi dodatkowo na rytmikę i angielski( pięknie już liczy po angielsku do 12)zapisałam ją też teraz na taniec nowoczesny bo lubi się powyginać.Ogólnie moja córa to wspaniała dziewczynka, wysoka po tacie bo nosi już ubranka na 110cm jest chyba najwyższa w grupie w przedszkolu.Dużo i ładnie mówi czasem wali takie teksty że padamy ze śmiechu.



pasowanie na przedszkolaka


festyn w przedszkolu


grzybobranie z przedszkolem


Narazie to tyle bo muszę spadać do pracy.Mam kawałek drogi do przejechania na drugi koniec miasta i to w godzinach szczytu wrrrr nienawidzę !!!

środa, 11 stycznia 2012

Próba mikrofonu

Wielka próba mikrofon, raz dwa raz dwa czy nas widać i słychać? Witajcie po raz kolejny w blogowym świecie.Przybyliśmy tutaj z innego miejsca w sieci w którym byliśmy widoczni dla świata i zebraliśmy prawie milionową publiczność co nas trochę przeraziło ale że nadal chcemy być z wami to przenieśliśmy się tutaj i nadal będziemy blogować trochę tylko bardziej zamaskowani.....próbowaliśmy też bloga zahasłowanego ale to nie dla nas.Lubimy poznawać nowych ludzi lubimy też krytykę oczywiście bez chamstw itd.....
 Tym co nas nie znają już się przedstawiamy.tym razem jesteśmy rodziną wróbelków takich szarych jak jest wiele ale jednocześnie jesteśmy jedyni w swoim rodzaju hehe:) hmmm nie napiszę nić więcej narazie reszta będzie pewnie w zakładce o mnie, uczę się narazie co i jak w tym naszym nowym miejscu postaram się je idealnie dostosować do moich-naszych i waszych potrzeb.

No to do poćwierkania ;)