Hmmm w piątek po malowaniu drzewa był plac zabaw. Bo biedne dziecko cały dzień siedziało w domu i przyglądało się jak mama maluje. Nawet mi projekty robiła na kartkach:)
Inka i jej łopata i wiadro:) nic więcej nie chciała wziąć bo po prostu stresowała się że jej ktoś coś zabierze:/ moge tłumaczyć i tłumaczyć że dzieci tylko pożyczają że ona przecież też pożycza. Ona dalej swoje. I wszędzie zabawki ciągała-musiały być blisko niej.
mamo wyżej !
a w sumie to sama się bujać potrafię ;)
piraci na statku
W sobotę miał być mega grill ze znajomymi ale niestety na godzinę przed imprezą tak lało że imprezę jednak zrobiliśmy w domu. Każdy był przyszykowany na grilla więc przyniesione mięsiwa upiekliśmy po prostu w piekarniku:) Ja zrobiłam nieskromnie mówiąc mega smaczne szaszłyki. Jedne ze schabem inne z kurczaczkiem do tego cebula, pieczarki,papryka biała i czerwona( przyprawiłam dzień wcześniej). Gotowe szaszłyki każdy pojedyńczo zawinęłam w folię aluminiową i tak piekły się- dusiły w piekarniku we własnym sosie. Mięsko było kruche i mięciutkie a warzywa uduszone:) Gadaliśmy, jedliśmy, piliśmy a potem graliśmy w TABU. Impreza skończyła się coś koło 3. Jeden gość odpadł nam na kanapie i ciężko go było dobudzić a ja wykorzystałam chwilę i pomalowałam mu paznokcie na różowo hihi. To się facet musiał zdziwić jak wytrzeźwiał. Dziś dopiero posprzątałam chałupę po sobocie i wyniosłam z domu dwie reklamówki butelek po różnych trunkach i napojach.
W niedzielę obudziłam się coś koło 10 i patrzę a tam słońce ! Obudziłam Inkowego tatę że trzeba jakoś tą pogodę wykorzystać. TRochę byliśmy wczorajsi więc zanim doszliśmy do siebie, spakowaliśmy się i jeszcze zgadaliśmy ze znajomymi była 13 jak wyruszyliśmy nad jezioro do Ińska 100km od domu. A mieliśmy iść na działkę. To był taki spontan i fajnie było. Zabraliśmy psy i to był błąd:/ zawsze ktoś musiał z nimi siedzieć, nie mogliśmy się pokąpać we trójkę tylko się zamienialiśmy. Inka szalała w wodzie z kołem i z delfinem którego kupiłam w lidlu za 19 zł:)
w drodze
Inka szuka złota
może herbatki?
moje stopy machają do was !
W drodze powrotnej zajechaliśmy do zajazdu na obiadek. Drugi i już wiem że ostatni raz skorzystaliśmy z usług restauracji w której płaci się przed jedzeniem. Nie wiem co to za zwyczaj ale to już drugi raz jak się z tym spotkaliśmy i tak jak w pierwszym przypadku było źle, beznadziejnie ! Czekaliśmy na obiad 55 minut. W sumie po 30 minutach Inka dostała swoje pierogi ruskie, potem po około 55 minutach ja i koleżanka dostałyśmy swoje placki po zbójnicku a po kolejnych 20 nasi Panowie dostali również swoje placki. Wrrr i jedzenie było niedobre. No jak można spieprzyć placki ziemniaczane? były starte na tarce o grubych oczkach i jadłam w sumie wióry a nie placka, miejscami ów placek był surowy i pływał w ogromnej ilości niedobrego sosu z mięsem.Kurde czemu wszyscy idą na ilość a nie na jakość. Odradzam więc pobyt w chyba (nazwy do końca nie pamiętam)Big Bar w Reczu. Pamiętajcie unikajcie miejsc gdzie płaci się przed jedzeniem. Prawda jest taka że gdybyśmy mieli płacić po jedzeniu to w połowie czasu w jakim oczekiwaliśmy na jedzenie po prostu podziękowalibyśmy i poszlibyśmy gdzie indziej. Pewnie tam tak często mieli i temu wprowadzili system płatności przed jedzeniem. Z tego paskudnego baru popędziliśmy do koleżanki spotkać się z drugą koleżanką, ciężarną która przyjechała z Norwegii i chciała się spotkać. Pogadaliśmy, popodziwialiśmy brzuszek i koło 22 zabraliśmy się do domu.
Dzisiaj ogarniałam mieszkanie jeszcze po sobocie a potem poszłyśmy z inką na rower.
wstawiam pierwsze filmiki na bloga więc nie wiem czy coś z tego wyjdzie
upadek ;)
z drogi śledzie Inka jedzie !
Marta to moze zamiast podziwiac brzuszki innych babek najwyzszy czas pomyslec nad swoim?:-p
OdpowiedzUsuńNie myslicie nad braciszkiem dla Martynki?
Moj Dawid tez wczoraj zaliczyl glebe na rowerze :-/ caly lokiec zdarty a najlepsze jest to ze pomimo ze mnie tam nie bylo to stwierdzil ze to jest moja wina :-) zekomo kiedys mialam powiedziec mu ze jak nauczy sie "stawiac deba" tokupimymu nowy rower wiec uczyl sie i tak tot sie skaczylo a ja dostalam od syna OPR ;-)Rower ma calkiem fajny i dobry naniego planujemy kupic na wiosne nowy a maly probuje chyba sztuczek aby wymusic teraz :-)
Czasem chcialabym drugiego brzdąca ale jednak narazie mnie na to nie stać. Dopiero co rozwijam swój biznes i nie mogę teraz zdecydować się na siedzenie w domu mam 27 lat na drugie jeszcze będzie czas. Teraz muszę polepszyć jeszcze bardziej nasz poziom życia, zapewnić nam stabilność i spokój. No to widzę że mały skate rośnie:) Moja Inka to tak raczej powoli jeździ i tak asekuracyjnie. Mała boi dusza.
UsuńNo tak racja. Ja cie swietnie rozumie wkoncumoj "maly" ma 9 lat a dopiero teraz bedzie mial braciszka. I pamietam jakmnie nie raz juz wkurzaly te "dogadojki" ze jedno dziecko to bla bla bla. Popieram na wszystko przyjdzie pora.
UsuńCo do Martynki to zobaczysz ze minie jej i bedzie chciala wszedzie wejsc wszystko zobaczyc moj tez byl taka doopa :-p a teraz to juz wszedzie wejdzie itp. wkoncu to kawaler ;-)
Udanych wakacji zycze jakies plany urlopowe macie?
Szaszłyczki wyglądaja SMAKOWICIE :))
OdpowiedzUsuńBo takie były Donatko !
Usuńtotalnie nabrałam ochoty na grilla:)
OdpowiedzUsuńo to cieszę się że moje szaszłyki zaostrzają apetyt a nie odwrotnie hehe:)
UsuńGdyby restauracja była "w porządku", bez zastrzeżeń, nie byłoby takiego czegoś, że płaci się przed jedzeniem. Już by mi to śmierdziało i nie ryzykowałabym zjedzeniem tam.
OdpowiedzUsuńInka jak śmiga :)))
Zuzia bujać się nie umie, w sumie uczę ją, ale trochę się boję, że jak ona macha tymi nóżkami i tak plecki do tyłu zrobi, to jak za mocno się przechyli, to może upaść? Niby te huśtawki bezpieczne, ale ja się i tak boję...
No to był drugi i ostatni raz z restauracją gdzie się płaci przed jedzeniem. Nie wydaje mi się że Zuzia mogłaby wypaść z tkaiej huśtawki. Inka w sumie bujać nauczyła się niedawno a tak naprawdę to nauczyla ją babcia:)
Usuńmi się wydaje, że jakby mocno przechyliła się do tyłu, to nogami mogłaby przeważyć tą huśtawkę i jakby puściła ręce mogłoby to się nieciekawie zakończyć...
UsuńPodpiszcie z Inką wszystkie zabawki podwórkowe markerem, może wtedy nie będzie sie tak o nie bała
OdpowiedzUsuńCo ty to nic nie da ona nie chce by po prostu ktoś ich dotykał :/
Usuńproponuję do tych szaszłyków dodoac jeszcze pieczarki i cukinie, wtedy bedą mega pycha:) Macie śliczną córeczkę, trafiłam na tego bloga przypadkiem, mogę zostac?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kamila
pieczarki były ! a cukinię dodam do nastepnych bo dziś już ją kupiłam:) Pewnie kamila rozgość się !
UsuńKURCZAK!!!!!!!!!!!!!!!! pisze!!!!!!! ;)))
UsuńMARTUŚ! czytam sobie ;))) w końcu! ja cukinię robiłam nadziewaną pomidorami i cebulą i wielka iloscia sera w piekarniku---mega!
potem pomidorami, cebulka, serem i poledwica---mega!
a wczoraj miesem mielonym i serem ---- mega! mieso wiadomo z cebulka, czosnkiem i pomidorami swiezymi i z puszki
reszta miesa nadzialam papryki
mniam!!!!
pieklo sie okolo godzinki - trzeba obserwowac-180st
buziaki!
Ale Wam zazdroszczę. kocham wodę a ode mnie do niej daleko :( Smaka mi tymi szaszłykami narobiłaś, że hej! :)
OdpowiedzUsuńCyśka prześliczna. Kochany psiak! Cudny! :))
no to do sklepu potem do kuchni i do dzieła:) Cyśka to naprawdę cudny psiak taki jakby go nie było, bardzo grzeczny.
UsuńSlodka ta wasza inka rowerek ma mistrzowski!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam karola
biala papryka chyba pierwsze widze i slysze :)
OdpowiedzUsuń